szczęście111 napisał/a: Owszem można kogoś pokochać nawet jeśli ktoś nie jest z wyglądu dla ciebie idealny, ale coś fizycznego musi cię do tej osoby przyciągać, czy to oczy czy to co innego, pewna namiętność musi być. Nie tyle wygląd co pociąg fizyczny musi być. A to się wiąże ze sobą. Wybór prezentu dla osoby, której upodobań i gustu się nie zna, jest trudnym zadaniem. W takiej sytuacji najlepszą opcją jest zakup „bezpiecznego” upominku, który obdarowywanemu będzie kojarzyć się pozytywnie. Wśród tego typu prezentów można wymienić, filmy, książki oraz kupony podarunkowe. Warto również zainteresować się upominkiem do domu oraz rzeczami, za pomocą, których można rozśmieszyć osobę obdarowywaną Nigdy nie ma stuprocentowej gwarancji, że kupiony prezent się spodoba. Najlepiej, jeśli upominek będzie dopasowany do gustu i preferencji osoby obdarowywanej. Kupony podarunkowe Najbezpieczniejszym pomysłem na upominek dla osoby, której nie zna się zbyt dobrze jest voucher na prezent. Spośród dostępnych opcji można wybrać kupon podarunkowy na: lot balonem, romantyczną kolację we dwoje, sesję fotograficzną, podróż nad morze lub w góry oraz kurs gotowania. Największą zaletą takiego upominku jest jego praktyczność. Ponadto zakup kuponu podarunkowego jest bardzo wygodny, ponieważ można to zrobić przez internet. Filmy i książki na prezent Filmy i książki również znajdują się na liście uniwersalnych prezentów. Tego typu upominki większości osób przypadną do gustu. Wymagają one jednak chociażby minimalnej znajomości upodobań obdarowywanego. Najlepszą opcją jest postawienie na książki kulinarne oraz pozycje, które widnieją na liście bestsellerów. Natomiast, jeśli chodzi o filmy, warto zainteresować się klasykami, wśród, których można wymienić takie tytuły, jak: „Miś”, „Seksmisja”, „Chłopaki nie płaczą”, „Ojciec chrzestny” czy „Skazani na Shawshank”. Upominki dekoracyjne do domu Dobrym pomysłem na prezent dla osoby, której się nie zna, są także upominki dekoracyjne do domu. Najlepiej wybrać się do sklepu z ozdobnymi artykułami i kupić stylowy, a zarazem pasujący do każdego wnętrza upominek. Dobrze sprawdzi się: wazon na kwiaty, ramka na zdjęcia, zegar ścienny oraz świecznik. Jeśli nie zna się wystarczająco osoby obdarowywanej, odradza się kupować jej upominek, pasujący wyłącznie do wnętrz urządzonych w konkretnym stylu. Śmieszne prezenty Osobę, której nie zna się zbyt dobrze, można obdarować również śmiesznym prezentem, np. kieliszkami z zabawnymi napisami czy czekoladkami o niestandardowych kształtach. Jednakże wybierając tego typu upominek, należy być ostrożnym i unikać prezentów z seksualnym podtekstem. Materiał partnera zewnętrznego ​ Sprawdzają się tam, gdzie nie da się wjechać podstawą podnośnika jezdnego, np. przy zabudowanej wannie albo tapczanie. Materac przeciwodleżynowy. Osoba unieruchomiona przez dłuższy czas (w łóżku lub wózku), pozostaje w niezmienionej pozycji. Jest przez to narażona na wystąpienie odleżyn. Zaczyna się od zaczerwienienia skóry. Jak znaleźć prezent dla bliskiej osoby? Najprościej byłoby zapytać bliskiego wprost, o czym marzy i czego potrzebuje. Jednak wiesz, że to jedna z tych osób, które „wszystko mają”. I właśnie w takich sytuacjach sprawdzają się prezenty uniwersalne. Oryginalny pomysł może dać świetny prezent, dzięki któremu sprawisz obdarowywanemu mnóstwo radości! Z tego wpisu dowiesz się Jak wybrać prezent dopasowany do osoby obdarowywanej? Na co zwrócić uwagę, wybierając prezent? Co podarować osobie, która mówi, że wszystko ma? Mówią, że dawanie prezentów jest znacznie przyjemniejsze niż ich dostawanie. I coś w tym jest, bo szczery, szeroki uśmiech na twarzy osoby, która wiele dla Ciebie znaczy, daje większą radość w sercu niż dobra materialne. Niestety jest i druga strona medalu. Poszukiwania idealnego prezentu zajmują sporo czasu, a nierzadko prowadzą do frustracji i obaw, czy dana rzecz na pewno spodoba się obdarowanemu. Dlatego przed świętami przygotowaliśmy poradnik, w którym przedstawiamy 10 pomysłów na prezenty uniwersalne, które spodobają się (prawie) każdemu. Idealny prezent – jak wybierać, by podarunek nie wylądował w kącie? W każdym właściwie prezencie liczy się doskonały pomysł. Jednak warto pamiętać, że powinien on również korespondować nie tyle z oczekiwaniami, co zainteresowaniami i upodobaniami osoby, która ten prezent otrzyma. Dobrze kupić prezent to niemal sztuka, a trzeba zacząć od tego, by wejść w skórę obdarowywanego. Zacznij od przemyślenia, gdzie osoba, której kupujesz prezent, lubi spędzać czas. Na łonie natury, w zatłoczonych miejscach, czy może w domowym zaciszu? Upominek może być związany właśnie z tym. Prezenty stanowiące wyposażenie domu albo łatwe do zabrania ze sobą na pikniki pod miastem? Zmierzasz w dobrym kierunku. Następnie warto przemyśleć, co obdarowywany robi wtedy, gdy ma chwilę wolnego czasu. Prezent może być odpowiedzią na jego hobby lub sposobem, dzięki któremu efektywniej odpocznie. Słuchanie muzyki, czytanie książek, a może raczenie się aromatyczną kawą? Upominek, dzięki któremu obdarowywany przypomni sobie o Tobie, to idealne rozwiązanie na prezent dla naprawdę bliskiej osoby. Zastanów się zatem, co Was łączy, jakie macie miłe wspólne wspomnienie lub o czym rozmawiacie za każdym razem, gdy macie okazję pogadać szczerze? To również może być świetny trop! 1. Ładny koc – podaruj ciepło na święta Ciepły koc to jeden z „najbezpieczniejszych” prezentów na święta. Dlaczego? Otóż trudno znaleźć osobę, która nie lubi wieczorem otulić się miękkim i przyjemnym w dotyku materiałem. Po koc sięgamy, gdy leczymy przeziębienie i gdy chcemy szybko się ogrzać po powrocie do domu, ale również podczas czytania czy oglądania seriali do późna. To właśnie koc jest nieodłączonym atrybutem jesiennych i zimowych wieczorów, dlatego to nasz numer 1 na liście uniwersalnych prezentów na święta. 2. … i poduszka do zestawu Razem z kocem możesz podarować pasującą poduszkę dekoracyjną. Taki zestaw zapewni obdarowanej osobie prawdziwy komfort podczas wieczorów spędzonych na kanapie, a przy okazji będzie ozdobą wnętrza. Przy wyborze koca i poduszki sięgnij po świąteczną kolorystykę (czerwień, zieleń, biel, złoto) lub świąteczne wzory – niech tekstylia różnią się od tych, które na co dzień zdobią kanapę obdarowanego. Świąteczne prezenty nie muszą być drogie! Przeczytaj ten artykuł „Lista tanich prezentów na święta na każdą kieszeń” i przekonaj się, że radość obdarowanej osoby to kwestia pomysłu, nie portfela. 3. Kawa czy herbata? Kubek ze świątecznym nadrukiem Kubki to zdecydowanie najbardziej uniwersalne prezenty – można je podarować na święta, okrągły jubileusz, urodziny, w ramach podziękowania czy zupełnie bez okazji. To prezent niezobowiązujący i odpowiedni zarówno przy wieloletniej zażyłości, jak i wtedy, gdy znasz obdarowanego zaledwie kilka tygodni. Poza tym kubek to jedno z najpraktyczniejszych i najczęściej używanych naczyń w domu (i w pracy) – bo przecież większość z nas codziennie pije kawę lub herbatę. 4. Zaparzacz – praktycznie i z pomysłem Jeśli sam kubek wydaje Ci się zbyt banalnym prezentem na święta (albo po prostu dajesz go przy każdej nadarzającej się okazji i Twoi bliscy mają już cały zestaw kubków od Ciebie), wówczas możesz kupić coś równie przydatnego, a nieco bardziej oryginalnego, na przykład zaparzacz do kawy lub herbaty. Naczynie pozwala wydobyć więcej smaku i aromatu z naparu, więc przyda się każdemu, a przy okazji będzie zdobiło kuchenny blat – bo uniwersalne prezenty powinny być praktyczne, ale muszą również cieszyć oko. 5. Do nowego domu i nie tylko – prezenty uniwersalne z małego AGD Twoja przyjaciółka właśnie kupiła mieszkanie i na razie jej kuchnia świeci pustkami? A może Twojej mamie zepsuł się toster i poprosiła Cię o poszukanie nowego? Małe AGD bardzo często trafiają na listę prezentów świątecznych – nie kosztują kroci, a jednocześnie robią duże wrażenie na obdarowanym. Aby jednak czajnik, toster, czy blender nie wylądował w pudełku na dnie szafy, warto upewnić się, że dana osoba przed świętami nie sprawiła sobie nowego urządzenia. 6. Designerski termos, czyli herbata zawsze gorąca Uniwersalne prezenty na święta to również te przedmioty, które może nie zawsze będą użytkowane codziennie, ale prędzej czy później będą miały swoje „5 minut”. Dobrym przykładem jest termos – niektórzy zabierają w nim gorącą herbatę do pracy, a inni sięgają po niego sporadycznie, przy okazji wypadu na działkę czy wyjazdu dziecka na wycieczkę. To jedna z tych rzeczy, którą warto mieć w domu „na wszelki wypadek”, dlatego taki prezent będzie dobry dla osoby praktycznej i zapobiegliwej. 7. Szklanki lub kieliszki – intencje czyste jak szkło Niedobór galanterii szklanej to częsty problem, który daje o sobie znać najbardziej podczas wizyty niezapowiedzianych gości. Zdarza się, że nie ma w czym podać herbaty, bo akurat wszystkie szklanki są w zmywarce. Bywa też tak, że osoby mieszkające same lub we dwójkę nie mają dużych zapasów szkła, bo na co dzień nie jest im ono potrzebne. Dlatego szklanki lub kieliszki to bardzo uniwersalne prezenty – obdarowana nimi osoba może schować je w witrynie, a wyjąć w razie wizyty gości czy stłuczenia starych naczyń. 8. Serwis obiadowy do spotkań przy stole Prezent w postaci kompletu obiadowego cieszy się dużym powodzeniem, zwłaszcza w przypadku takich okazji jak święta, parapetówka czy ślub. Talerzy potrzebuje każdy, ale kupujemy je dla siebie na tyle rzadko, że nowe, otrzymane w prezencie, zawsze sprawiają radość. Pamiętaj przy tym, że prezenty uniwersalne mają w zamierzeniu podobać się „każdemu”, więc jeśli nie znasz dokładnie gustu obdarowanej osoby, wybierz naczynia o neutralnym designie. 9. Dekoracji nigdy za wiele Uniwersalne prezenty na święta to także te, które jednoznacznie symbolizują ten wyjątkowy czas w roku. Większość osób w mniejszym lub większym stopniu przystraja dom na święta, dlatego jeśli znasz kogoś, kto lubi to robić w iście „amerykańskim stylu”, to ozdoby świąteczne będą doskonałym rozwiązaniem. Na Twojej liście prezentów mogą znaleźć się takie przedmioty jak: stroik, wieniec na drzwi, niewielka choinka, komplet efektownych bombek, drewniane zawieszki, maskotki-krasnale czy dekoracje świetlne. Niektóre z tych ozdób możesz wykonać samodzielnie – w internecie znajdziesz mnóstwo inspiracji wraz z prostymi instrukcjami. 10. Akcesoria do kuchni – prosto i ze smakiem Prezenty uniwersalne nie muszą być wyjątkowo oryginalne – ważne jest to, aby wybrana rzecz faktycznie przydała się obdarowanej osobie i była przez nią używana. Większość osób przyrządza posiłki w domu (choćby tylko kanapki), więc możesz podarować komplet przyborów do gotowania, przyprawy w ładnym organizerze, kamienny moździerz czy młynek do pieprzu. To „bezpieczne” propozycje, które sprawdzą się nawet wtedy, gdy nie znasz upodobań kulinarnych obdarowanego. Powyższa lista nie wyczerpuje tematu – pomysłów na uniwersalne prezenty jest znacznie więcej! Przejrzyj naszą gazetkę promocyjną i zobacz nasze świąteczne propozycje prezentowe – być może wspólnie z nami odkryjesz, co sprawiłoby największą radość Twoim bliskim.
Jednak z czasem może się okazać, że seniora trzeba całkowicie wyręczać w czasie mycia się. Gdy do tego dojdzie, wstaw do wanny lub prysznica specjalną ławeczkę, na której podopieczny wygodnie usiądzie. Wejdź do środka w klapkach, spodenkach i koszulce (nie rozbieraj się, żeby go nie krępować). Spytaj, czy temperatura wody
Minimalistyczne życie to nic więcej, jak suma pojedynczych, drobnych decyzji, które sprawiają, że wpadamy w nadmiar lub nie. Bez których przedmiotów ja potrafię się obejść? Poniżej lista 20 rzeczy, których nie kupuję lub kupuję mało. 1. Świece Dziwny początek, wiem :). Nie bez powodu jednak świece trafiły na pierwsze miejsce mojej listy (dalsza kolejność zupełnie przypadkowa). Świeczki są dla mnie osobistym przykładem rzeczy, które kupowałam, bo chciałam. Bo są ładne. I pachną czasami. I nigdy nie zużywałam ich tyle, ile kupowałam. Od ponad roku nie kupiłam ani jednej świeczki, choć przejście przez dział świec i dekoracji w Ikea boli :). Nie kupię nawet najpiękniejszej świeczki dopóki nie wypalę ostatniej, którą mam w domu. Nie mam ich znowu aż tak dużo, ale jak się okazuje i tak więcej, niż zużywam regularnie i na bieżąco. 2. Dekoracje Skoro od świeczek wyszłam, na drugim miejscu lądują dekoracje. Nie pamiętam, kiedy ostatnio kupiłam jakikolwiek przedmiot, którego zastosowanie byłoby czysto dekoracyjne, a kiedyś znałam katalog Ikea na pamięć. Dziś już ta marka nie budzi we mnie aż takiego zachwytu, ale mnogość choćby pięknego, polskiego rzemiosła robi swoje. Niezależnie od liczby pokus, nie kupuję dekoracji, bo tylko zalegają mi potem na półkach i w szafkach. Do tej pory mam girlandę cotton balls, którą bezskutecznie próbuję sprzedać. To dotyczy również obrazków na ścianę. Kiedyś miałam chęć obwieszenia każdej ściany, dziś już mi przeszło. To samo tyczy się doniczek. 3. Gazety Kiedyś kupowałam więcej, dziś okazjonalnie kupuję Wysokie Obcasy lub Urodę Życia. Nadal lubię poprzeglądać babskie pisemka, ale mam na to inny sposób, niż ich kupowanie. Oczywiście, czasami pożyczam, ale rzadko. Zaległości z reguły nadrabiam u fryzjera lub kosmetyczki, albo w kawiarni. Raz na jakiś czas mam ochotę wyskoczyć sama i popisać, poczytać w innym otoczeniu, niż zwykle. Wtedy kupuję kawę i nadrabiam lekturę czasopism. Poza oczywistą przyjemnością sprawioną samej sobie, jest to też sposób zwyczajnie dużo bardziej opłacalny. 4. Książki Kupuję mało z kilku względów. Po pierwsze, odkrywam przyjemność pożyczania. Biblioteki, również te znajomych, są cudownym źródłem. Po drugie, jeśli już zdarza mi się kupić upatrzone pozycje, z reguły jako ebooki. Po trzecie, odkrywam bezpłatne strony z książkami, o których niedługo napiszę więcej. Po czwarte i ostatnie, zdarza mi się również otrzymywać wybrane książki z wydawnictw, ponieważ bloguję. Wiem, że ten ostatni sposób z oczywistych względów nie jest dostępny dla każdego. 5. Płyty Kocham dobra muzykę, jak wiecie sama też trochę śpiewałam. Kiedyś kupowałam więcej płyt CD, teraz nie kupuję wcale. Rzadko kiedy jest tak, że podobają mi się wszystkie utwory na danej płycie. Jeszcze parę lat temu nie było wyboru, nawet dla jednej piosenki trzeba było kupić całą płytę. Teraz kupuję bardzo wybiórczo – raczej ściągam pojedyncze piosenki na telefon, a w domu i samochodzie mam głośniki, z którymi mogę się połączyć przez bluetooth. Dodatkowe sprzęty i płyty nie są mi potrzebne. 6. Papiernicze Notesy i notesiki, zeszyty, długopisy, pisaki, kolorowe samoprzylepne karteczki. Wszystkie te kuszące motywacyjne obrazki. Organizery i planery. One nie są złe, ale ich nie kupuję. Już nie. Są piękne, nie zaprzeczam, ale wystarczy mi podziwianie, nie muszę ich mieć. Mam notes, którego używam na co dzień, darmowe planery od Design Your Life, które co miesiąc sobie drukuję i wklejam do notesu, kilka długopisów, bo gubię i drobny zapas artykułów biurowych w pracy. Więcej mi nie potrzeba i więcej nie kupuję. 7. Biżuteria/Ubrania Stali Czytelnicy bloga wiedzą, bo widzą, że nie noszę zbyt wiele biżuterii. Nie noszę i nie kupuję, a to co mam, w większości dostałam w prezencie. Ostatni mój zakup biżuterii to zegarek Daniel Wellington, który kupiłam jesienią 2014 roku. Moje podejście do ubrań, butów znacie. Piszę o nim na blogu od paru lat. Nie będę więc tego opisywać po raz kolejny, a jedynie odeślę do wpisów z cyklu Szafa Minimalistki. 8. Kosmetyki Żelazna zasada, nie kupuję konkretnego kosmetyku dopóki mi się nie skończy ten aktualnie używany. Kropka. Żadnego kompulsywnego chodzenia po drogeriach. Swoją zawartość kosmetyczki regularnie pokazuję na blogu w cyklu Toaletka Minimalistki, z grubsza wiecie więc, jakich kosmetyków używam na co dzień. Ostatnio coraz częściej zdarza mi się otrzymywać próbki czy też pełnowymiarowe kosmetyki w ramach prowadzenia bloga, ale rzadko zostają w mojej kosmetyczne na stałe. Jeśli zostają piszę o nich, a resztę najczęściej rozdaję. 9. Kubki/filiżanki Kubki do kawy, moja miłość. Wydawało mi się, że muszę mieć każdy piękny kubek, dziś już wiem, że nie muszę. I nie chcę. Ostatni kubek dostałam w prezencie dawno i teraz raczej pozbywam się zniszczonych egzemplarzy, niż kupuję nowe. Wiem już też dokładnie, w jakich kubkach najbardziej lubię pić kawę i nie idę na kompromis. Ostatnio, na targu śniadaniowym w Warszawie zobaczyłam przepiękne kubki prosto od polskiego producenta, który się wystawiał. Kiedyś kupiłabym od ręki, dziś już wiem, że np. nie lubię kubka bez ucha, a podstawki do filiżanek to dla mnie zupełnie zbyteczny element. Nie kupiłam. 10. Zastawa kuchenna Podobnie, jak z kubkami,sprawa ma się z talerzami, miseczkami, sztućcami itp. Mamy w domu po kilka podstawowych elementów zastawy, po 4 talerze, miski, 4 komplety sztućców i nic więcej. I nic więcej nie kupuję. Tak po prostu, bo nie potrzebujemy. Gdybym nagle musiała urządzić przyjęcie na kilkanaście osób, pewnie zwyczajnie pożyczyłabym lub wypożyczyłabym potrzebne rzeczy. Nie widzę sensu trzymania ich w szafkach na wszelki wypadek. 11. Kuchenne akcesoria Dobra, tu się nie wymądrzam, bo nie lubię gotować i generalnie niewiele rzeczy jest mi w kuchni potrzebnych. Jednak MM gotuje i czasami trzeba kupić patelnię, gdy stara się zniszczy. Ale patelnia to nie czwarty robot kuchenny, czy termometr do pieczenia mięsa, bo w Lidlu była promocja. Albo taka śliczna malutka tarka, która tak pięknie wygląda na zdjęciach na Instagramie. Nie kupuję takich rzeczy. 12. Obrusy/podkładki na stół Mam w domu 1 (słownie: jeden) obrus, który dostałam od Mamy lub Babci, nie pamiętam. Bialutki, na wyjątkowe okazje. Więcej mi nie potrzeba i nie kupuję, choćby były najpiękniejsze. Podkładki na stół się przydają, żeby mocno nie zniszczyć drewna. Wymieniam, gdy się zniszczą, nie trzymam i nie kupuję na zapas. 13. Słodycze Płynnie kontynuując omawianie zawartości kuchennych szafek, przechodzę do jedzenia. Nie kupujemy z MM i nie trzymamy w domu słodyczy. Wyjątkiem są lody, na które czasami chodzimy (mamy kilka ulubionych lodziarni w Warszawie), chipsy, ale tylko w trakcie meczów ;) i takie malutkie pudrowe cukierki, które zawierają chyba całą tablicą Mendelejewa, ale to smak z dzieciństwa i poprawiają mi humor w trakcie PMS ;). Kupuję raz w miesiącu. 14. Alkohol Nie jestem abstynentką, ale alkohol piję bardzo rzadko, właściwie jedynie w trakcie spotkań z przyjaciółmi i znajomymi. Alkohol, który mamy w domu to wino do risotto i kilka butelek, które dostaliśmy kiedyś w prezencie i tak sobie leżakują najczęściej stając się ponownie prezentem ;). Do tego mam uczulenie na wino i piwo (pleśń!) więc z reguły jeden kieliszek mi wystarczy, żeby się zasmarkać, co skutecznie sprawia, że unikam alkoholu. 15. Papierosy Paliłam na studiach. Wtedy wszyscy palili i chyba nawet się nad tym zbytnio nie zastanawiałam. Na szczęście, mój organizm pewnego dnia (prawie 10 lat temu) sam postanowił mi powiedzieć, że dość, więc przestałam palić. Tak z dnia na dzień i dziś nie wyobrażam sobie powrotu do tak paskudnego nałogu. Pomijam fakt, że to też kosztowny nałóg. 16. Butelkowana woda mineralna Woda z kranu w Warszawie jest doskonałej jakości i spokojnie można ją pić bez konieczności wcześniejszego przegotowywania. Czasami zdarza się, że kupię małą butelkę jadąc na squasha, ale na co dzień do domu nie kupujemy wody butelkowanej. 17. Imprezy „na mieście” Szczerze mówiąc, prowadzę dość emerycki styl życia. Chyba wyszalałam się na studiach i teraz nie mam najmniejszej ochoty na weekendowe imprezy do rana. Zdecydowanie wolę „domówki” i bardziej kameralne spotkania. A co za tym idzie, nie płacę za taki tryb życia ani zdrowiem, ani pieniędzmi. 18. Kawa „na mieście” Czasami kupuję, gdy spotykam się kimś, gdy idę poczytać gazety raz na 2-3 miesiące, ale nie na co dzień. Nie będę się wymądrzać, że kawa w kawiarni jest dużo droższa i to takie „nieminimalistyczne”. Bywają chwilę, gdy się ma ochotę zmienić otoczenie i wypić dobrą kawę w pięknej przestrzeni. Na co dzień jednak piję kawę w domu i w biurze. Kiedyś zdarzało mi się kupować kawę na wynos w trakcie podróży samochodem czy pociągiem, ale dbam, żeby pamiętać o zabraniu kawy na wynos z domu w kubku termicznym. Specjalnie kupiłam sobie taki ładny, żebym lubiła go zabierać :). 19. Karty abonamentowe Po dokładnym policzeniu nie zdecydowałam się lub zrezygnowałam z wszelkich abonamentów. Z siłowni, prywatnej opieki lekarskiej czy karty do kina. W większości przypadków, kupując pojedyncze towary czy usługi bez abonamentu i tak wydaję mniej, niż kosztowałby mnie abonament. 20. Psie gadżety Podobnie jak matki potrafią zaszaleć z zakupami dla dzieci, tak psiarze wariują czasami na punkcie gadżetów dla psów :). Przyznaję, że kolorowe obroże, bandany i śliczne smycze kuszą, ale nie daję się :). Z zoologicznego wychodzę tylko z karmą i smakami, a raz na jakiś czas kupuję Neli nową zabawkę-szarpaka, gdy stary zostanie zjedzony. Dosłownie zjedzony. Dla niej i tak najlepsza zabawka to zwinięta w kulkę stara skarpeta. 21. Pamiątki Nigdy nie miałam szczególnej skłonności do kupowania pamiątek, ale zdarzyło mi się przywieźć dziwny naszyjnik z Egiptu czy figurkę z Grecji. Dziś, jeśli zdarzy mi się coś kupić to jest to albo coś do jedzenia/wypicia, albo coś potrzebnego np. do ubrania – jak spodnie czy marynarka przywiezione z Tajlandii. 22. Akcesoria do zdjęć Oczywiście, że mogłabym uzasadnić każdy zakup zbędnej pierdołki faktem, że przydałyby mi się do zdjęć na bloga. Tacki, kubki, słomki, słoiki, podkładki, talerzyki, sztućce, ozdobne nożyczki. Mogłabym tak wymieniać bez końca. A skoro zdarza mi się na blogu zarabiać, to przecież właściwie inwestycja! Nic bardziej błędnego. Nie kupuję takich rzeczy na potrzeby bloga. Korzystam z tych przedmiotów, które mam i używam na co dzień. 23. Pudełka do przechowywania Najprzyjemniejsze i najbardziej oczywiste na koniec :). Mniej rzeczy to jednocześnie duuużo mniej potrzebnego miejsca do przechowywania i gadżetów potrzebnych do organizacji przestrzeni. Za każdym razem, gdy widzę w internecie czy prasie kolejny artykuł o super-hiper gadżecie czy rozwiązaniu ułatwiającym przechowywanie mam ochotę krzyczeć, że nie tędy droga. Nie dla pudełek, pudełeczek i organizerów. Potrzeby każdego z nas są inne, inna więc będzie każdorazowo lista rzeczy, bez których można się obejść. Ciekawa jestem czy znalazłyście na niej punkty wspólne ze swoimi? 23 komentarze 34 komentarze 58 komentarzy 115 komentarzy najstarszy najnowszy oceniany Inline Feedbacks View all comments no niestety nie zgodzę się co do jakości wody w stolicy – toż to woda z dna Wisły, tyle że schlorowana – moim zdaniem absolutnie nie zdatna do picia, no może po przegotowaniu… Reply to Dorota 6 lat temu Dorota, polecam listę artykułów na tym portalu Nawet lekarze bardzo pochlebnie wypowiadają się na temat jakości wody z kranu w Polsce. „W przeszłości z czystością wody bywało różnie. Dzisiaj jest naprawdę bezpieczna” – mówi Konstanty Radziwiłł, wiceprezes Naczelnej Izby Lekarskiej. Większość moich znajomych w Warszawie od lat pije wodę z kranu i wszystko jest ok. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Ale proszę sobie wyobrazić przez jakie rury przepływa od punktu w którym ktoś ją pod względem jakości kontrolował. Ja przestalam pić olsztyńska (w smaku bardzo dobrą) kranowke po tym jak na wyobraźnię podziałala przeczytana gdzieś informacja, że osoby pijące taka wodę mają dużą szansę na goszczenie w organizmie pasożyta. Nie wiem na ile jest to twierdzenie słuszne…ale wystarczylo(; Reply to Katarzyna Schulz 6 lat temu Nie wiem, jak w Olsztynie, ale na temat rur i mitów z tym związanych również jest sporo informacji pod linkiem, który podałam. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Kasia, ale wystarczy dzbanek typu Brita, Aquaphor czy Dafi. Koszt minimalny a woda smakuje lepiej i jednak jest przefiltrowana. Od lat w ten sposób filtruję warszawską wodę:) Reply to Marta Zet 6 lat temu Wiesz, nawet myślałam o Brita, ale jakoś nie czuję tej potrzeby. Może, gdybym wypróbowała i poczuła różnicę… Nie zarzekam się. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Ja wierzę, że woda w Warszawie jest ok, ale rury w moim domu na Starym Mokotowie są tak zarośnięte, że to, co trafia do mojego kubka z kawą nie jest już godne polecenia. Kupuję 5 litrową wodę i w pierwszej kolejności trafia ona do miski mojego psa (bo jak tu truć malucha żółtawą breją z kranu ;). Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu mała korekta- mówi Konstanty Radziwiłł, dziś już minister zdrowia :) Reply to Dorota 3 lat temu Piję taką cały czas i żyję i mam sie dobrze Emerytka wita Emerytkę ;) Pasuje do mnie każdy punkt oprócz… słodyczy. Ale jak można się oprzeć czekoladzie orzechowej, jak??? Ja właśnie jestem przed zakupami z powodu zmiany mieszkania i okazuje się, że w nowym brakuje paru rzeczy, które miałam pod ręką. Przede mną więc zakup talerzy i szklanek, czajnika, ociekacza do sztućców czy szczotki do toalety. Co do reszty to brakuje mi jeszcze butów na zimę i moja torebka postanowiła – całkiem niespodziewanie – zakończyć swój żywot. Tez mam psa, który uwielbia skarpety, najlepsza zabawa jest jednak wtedy, gdy może je ściągnąć wprost ze stopy, a jeszcze lepsza, gdy nikt nie zwróci na to uwagi – np. podczas oglądania filmu – i w takiej skarpecie można wyciamczyć dziurę albo… zjeść kawałek ;) Z zabawek uznaje tylko piłki, które posiada dwie – małą i dużą. A tak to jeszcze dwie smycze – jedna na spacery, druga do biegania, dwie obroże – jedna zwykła z adresówką, druga przeciwko kleszczom. Co do wody butelkowanej, mam w domu dzbanek filtrem, więc przed wypiciem ją filtruję – jakoś nie jestem przekonana do wody we Wrocławiu na tyle, żeby pić ją prosto z kranu… Nawet psiak i chomiki dostają przefiltrowaną :p Reply to zocha 6 lat temu Czytając Twój komentarz uświadomiłam sobie, że od dawna nie mamy czajnika :). Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu to jak parzysz herbatę? zaintrygowało mnie to Reply to Dorota 6 lat temu Dorota, bardzo rzadko pijemy herbatę. Głównie piję kawę z ekspresu, a jeśli potrzebuję wrzątku, gotuję w rondelku. Stało się to tak naturalne, że w ogóle nie odczuwam potrzeby kupienia czajnika :). Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Moje (i mojego partnera) uzależnienie od herbaty jest jednak zbyt duże, żeby nie mieć czajnika ;) Był czas, gdy gotowałam wodę w rondlu, ale przy tych ilościach wrzątku, które wypijamy codziennie, zwyciężyła ekonomia, ponieważ koszt zagotowania wody w czajniku elektrycznym jest dużo niższy w rozliczeniu rocznym, niż gotowania na kuchence. Reply to zocha 6 lat temu Moja przygoda z dzbankiem z filtrem zaczęła się własnie od zwierzaków :) Jeden z kotów miał chore nerki i zaczęłam mu filtrować wrocławska kranówkę. Teraz i ja z tego korzystam. Zgadzam się z większością. Z gazet kupuję tylko Twój Styl, okazjonalnie WO, płyt w ogóle nie kupuję. Nie palę, słodycze jem, gdy dostanę w prezencie;), alkohol też tylko w prezencie (mam już niezłą kolekcję). Mam jednak słabość do książek. Nie lubię e-booków, a czasem nie chce mi się czekać, aż wyczekiwana książka zostanie zakupiona do biblioteki (jeżeli w ogóle). Co do wody też nie jestem do końca przekonana – ja kupuję niestety butelkowaną. A co do psich lub dziecięcych gadżetów – jestem mamą, ale córce nie kupuję praktycznie nic-oprócz jedzenia oczywiście;) – chyba coś jest ze mną nie tak :) Pozdrawiam. Do mnie też pasuje wiele punktów z Twojej listy. Kupowanie wody mineralnej też znacznie ograniczyłam, w domu piję przefiltrowaną kranówkę (i żyję!). Przerażała mnie po prostu generowana ilość plastikowych odpadów. Z podróży jako pamiątki przywożę głównie miody i dżemy, bo to na pewno zjemy. Bo z alkoholem to jest jakoś tak, że w domu prawie go nie pijemy. Lubię czasami wypić kieliszek wina do obiadu, ale raczej nie więcej, bo mam słabą głowę. Mój M. preferuje piwo, które i tak pije poza domem przy okazji spotkań towarzyskich. A mocne alkohole to zalegają mi w szafce latami. Dlatego ostatnio uskuteczniam redystrybucję (żubrówka dziadkowi na imieniny, whisky koledze;). Kawę (jedną dziennie) piję albo w pracy, albo w weekendy w domu, bo kiedyś w prezencie dostałam uroczą kawiarkę i żal z tego nie korzystać. Czasami się skuszę na zakup na mieście, ale dużo rzadziej niż kiedyś, gdy każde wyjście do kina czy na zakupy wiązało się z wypiciem kawy w kawiarni. Z kosmetykami mam jeszcze problem, ale po poważnych czystkach i rozdaniu wielu rzeczy mamie i siostrze znacznie zminimalizowałam nowe zakupy. Brakuje mi jeszcze czasami konsekwencji, czasem pokusa jest silniejsza, ale małymi krokami dochodzę do miejsca, w którym nie ma już tego kompulsywnego „muszę to mieć”. Gdybym sama zrobiła tego typu listę, prawie wszystkie z wymienionych przez Ciebie rzeczy znalazłyby się na niej, no może oprócz książek, choć staram się ograniczać ;) i muszę przyznać, że pojedyncze sztuki czy to kosmetyków czy świeczek w zupełności mi wystarczają :) A najbardziej lubię to uczucie, gdy pomimo wielkiej ochoty kupienia jakiejś rzeczy, nie kupuje jej i później uświadamiam sobie, że wcale nie była mi potrzebna – wtedy jestem taka z siebie dumna ;) Reply to Ania Liść jarmużu 6 lat temu Bo to jest naprawdę piękny powód do dumy :). Na mojej liście rzeczy, których nie kupuję znalazło by się o wiele mniej pozycji… zdecydowanie. :) Pod wieloma punktami mogłabym się podpisać. Kiedyś, wręcz obsesyjnie, szukałam nowe gadżety do zdjęć na blog. Teraz zmieniłam swoje nastawienie, znalazłam swój styl i nie potrzebuję tylko rzeczy. Pod okryciu Spotify przestałam też w nadmiarze kupować płyty, teraz patrzę głównie na winyle. Książek mam małą listę, które chciałabym kupić, ale nie spieszy mi się do wypełnienia listy. To ja wolę kupić gazetę niż kawę. Ja też większości rzeczy z tej listy nie kupuję. Wyjątki stanowią książki, kuchenne akcesoria (dużo gotuję i pikę, lubię to) i ubrania (dla dzieci np. muszę, bo raz, że rosną, a dwa, że niszczą), rzeczy papiernicze (dzieci potrzebują do tworzenia, a nie zamierzam ich kreatywności hamować), alkohol (lubimy z mężem od czasu do czasu napić się wina), ale i tu staram się ograniczać. Inne rzeczy, których nie kupuję to zabawki (kupuję 2 razy w roku – na gwiazdkę i na urodziny, chociaż nie zawsze zabawki są prezentami), ręczniki, pościel, elektronika (nie jesteśmy gadżeciarzami na szczęście). Kawę piję od jakiegoś czasu prawie wyłącznie w domu. Z podróży lubię przywozić jadalne „pamiątki”. Mam dwa koty, ale też im nie kupuję nic oprócz żwirku i karmy – żadnych kocich zabawek itp. rzeczy (mają drapak, ale to konieczność jeśli nie chce się mieć doszczętnie zniszczonych mebli). Dzienniki i tygodniki opinii na papierze czytam wyjątkowo rzadko, raczej sięgam do tych treści dostępnych online, chyba że coś mnie szczególnie interesuje. Treści na onecie i wp nie czytam wcale. Jest to część diety informacyjnej, na której jestem od lat. Gdy potrzebuję, czytam opinie ludzi, których postrzegam jako autorytet w danej kwestii, jakoś nic szczególnie istotnego mnie nie ominęło. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Właśnie uświadomiłaś mi, że stosuję dietę informacyjną:) od jakiegoś czasu odcinam się od nadmiaru informacji, zarówno tych w skali makro, jak i mikro (społecznościówki). Jest mi z tym świetnie. Nie wiedziałam, że to się tak ładnie nazywa:) ale polecam każdemu. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Właśnie…Kasiu, mogłabyś napisać coś więcej o Twojej diecie informacyjnej? Reply to Manufaktura Zdjęć 6 lat temu Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Dziękuję – gdzieś mi to umknęło. Reply to Manufaktura Zdjęć 6 lat temu Nie ma problemu :). Uwielbiam, te Twoje minimalistyczne teksty:) przez ostatni rok sporo zmieniłam u siebie w tym temacie (rownież za sprawą Simplicite), jednak miłość do papierowych pierdółek i kawy na mieście jest nadal większa od miłości do minimalizmu. Chociaż tydzień temu wyszłam z TK MAXXa bez żadnego z 3 ZACHWYCAJĄCYCH notesów, więc może i tu coś się zmienia?;) Nic z tych rzeczy nie kupuję. No może wodę butelkowaną, gazety i trochę książek. Reszta jest zbędna. Te pierdoły tylko zagracają przestrzeń i nie chce się potem sprzątać. Jedynie czego mi brakuje to ładna duża świeczka do pokoju. To tyle. Na dodatek kasa leci jak jest się fanem takich bezużytecznych dupereli. Fajna lista. Większości z tych rzeczy również nie kupuje, jak również zadnych gadzetów do samochodu, elektroniki ( poza laptopem, jak wysiądzie), aparatów fotograficznych ( mam dobra lustrzankę, a i tej nie uzywam), zapasów pościeli itp. Kupuję niestety ciągle ubrania, kosmetyki – jak nie kupię 1-2 miesiące, to potem wydam 3 razy tyle i ksiązki, bo lubię czytać drukowane, nie lubię czytników. Ale potem zwykle je oddaję, bo nie miałabym się gdzie ruszyć w domu. Z bibliotek nie korzystam, bo mają dosyć stare książki, a ja lubię czytac nowości na bieżaco. To duży wydatek bo między 100-200 zł miesięcznie. A jeszcze wino….bardzo żałuję, ze nie mam uczulenia :) Zasada, że rzeczy używa się aż umrą jest zawsze dobra. Równie dobrą jak ta, żeby przed każdym zakupem zastanowić się co najmniej 3 razy czy dana rzecz jest nam potrzebna i czy przypadkiem nie możemy tej rzeczy zdobyć od kogoś. Zdecydowanie wolę kupować bilety na wydarzenia czy coś w knajpie podczas spotkania towarzyskiego niż kolejny grat do domu. Tak samo popieram rezygnację z jedzenia na mieście bo tak, bo nie chce się gotować. Akurat to lubię, ale to też nie skłania mnie do posiadania masy sprzętu. Talerze i sztućce mam każdy z innej parafii, ale póki się nie stłuką nie kupię nowych. Nie urządzam wystawnych przyjęć, a na parapetówki tak planuję dania by dało się je zjeść bez wyszukanych zastaw. Najistotniejsze w kontroli wydatków jest ich spisywanie i planowanie. Spisywanie pokazuje gdzie najwięcej pieniędzy ucieka, planowanie pomaga ten wypływ zatrzymać i oszczędzić na to co naprawdę będzie potrzebne :) Jedynie punkt z prywatną opieką medyczną w moim odczuciu to już daleko ryzykowny krok. Mam złe doświadczenia z państwową służbą zdrowia i teraz intensywnie korzystam ze swojej karty Medicover czy to regularnie chodząc na badania czy tez lecząc zęby, które dentyści „darmowi” leczyli mi nie tak jak powinni. Reply to Emilia Maciejewska 6 lat temu Emilio, ale ja nie napisałam, że nie korzystam z prywatnej opieki zdrowotnej, tylko że nie mam wykupionego abonamentu. Jeśli potrzebuję, chodzę do lekarzy specjalistów w miarę potrzeby, płacąc jednorazowo, np. do ginekologa, dentysty czy laryngologa. U internisty, odpukać, nie byłam chyba już ze 3 lata :). Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Gratuluję możliwości omijania lekarzy :) A nie boisz się tak bez abonamentu? Bo mi opłacania go daje spokojną głowę, że jak tylko będzie potrzeba to kilka kliknięć i umówię wizytę online. No chyba, że w przychodni z której korzystasz tez masz takie warunki. Inna sprawa, że gdy miałam państwowe tylko (czyli jak nie zarabiałam) to zaniedbałam parę spraw i teraz gdybym miała bez karty zapłacić za całe leczenie zębów to poszłabym z torbami. Każda wizyta u specjalisty to koszt ok. 100-150zł a tyle mniej więcej płacę co miesiąc za limitowany tylko moim i lekarzy czasem dostęp do leczenia. Reply to Emilia Maciejewska 6 lat temu Blisko 7 lat korzystałam z abonamentu zapewnionego przez firmę i zebrałam sporo doświadczeń. Odchodząc nie zostawiłam sobie abonamentu, stwierdziłam, że po czasie zobaczę, czy faktycznie jest mi potrzebny. Reszta to już czysta matematyka. Dentystę mam „swojego”, i tak nie wliczam go do ewentualnego abonamentu. Pozostaje mi korzystanie z lekarzy specjalistów i ewentualne badania. W ciągu roku byłam dosłownie 2 razy u ginekologa, raz u laryngologa (mam przewlekle chore zatoki). To mi daje koszt ok. 400 zł. abonament niech kosztuje 150 zł miesięcznie, czyli 1800 zł. rocznie. Prosta kalkulacja – abonament mi się nie opłaca. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Powiem Ci że mi się taki abonament zwrócił w najmniej oczekiwanym momencie, dzięki fizjoterapii w luxmedzie w miesiąc zwróciły mi się 2 lata opłacania abonamentu – życzę tylko, żeby inni czytelnicy nie mieli tego typu problemów ;) Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Wyliczenie kosztów rocznych robi wrażenie, natomiast jak pomyślę, że zrobię za to wszystkie zęby i sprawdzę stan swojego zdrowia kompleksowo – zwłaszcza pod kątem wyników badań krwi jest to dla mnie istotne, bo przez intensywne uprawianie sportu miałam problemy w tej kwestii – to traktuję to jako inwestycję we własne zdrowie. Oszczędności szukam gdzie indziej. Mamy różne doświadczenia i potrzeby :) Ohoho sporo tego wspólnego :) szczególnie kosmetyki, woda butelkowana,świece i dekoracje do domu. Jedno z czego póki co nie zrezygnuję to biblioteczka – to było zawsze moje marzenie takową mieć, więc tego nie zmieniam ;) Ponadto nie kupuję na zapas chemii gospodarczej – jak się kończy, dopiero wtedy. Większości też nie kupuję, ale nie uświadomiłabym sobie tego dopóki nie przeczytałam posta. Z tym, że u mnie są to jeszcze: – pachnidła do domu – kolejne środki do czyszczenia nie wiadomo czego, mleczko do czyszczenia i płyn do wc wystarczą – dodatki do jedzenia potrzebne tylko okazjonalnie, jak np. specjalny ocet truskawkowy, który zostanie użyty aż 2 razy i się przeterminuje :) – :) Reply to Beata 6 lat temu O, to też mogę dodać do listy! Chociaż czasami ulegam MM w temacie dodatków do jedzenia, on lubi próbować nowych rzeczy bardziej, niż ja :). Ze świecami to jest jeszcze jeden aspekt, że najczęściej są wyprodukowane z ropopochodnych substancji, a my wdychamy te opary i podtruwamy się. Niedawno czytałam składy bardzo drogich świeczek w markowej i 'zdrowej’ drogerii i wszystkie były z parafiną. Moja lista praktycznie w całości pokrywa się z Twoją oprócz ciuchów, których mimo,że kupuję mało, to jednak jeszcze za dużo :) jednak na bieżąco pozbywam się takich, których np. nie miałam na sobie kilka miesięcy. Nie mówiąc już o takich, których nie miałam na sobie rok… Pozbyłam się też wszystkich kosmetyków, których nie używam. Lakierów w dziwnych kolorach, cieni do powiek, jakiś rozświetlaczy etc, Wyrzuciłam wyszczerbione albo nielubiane talerzyki, kubki, miski. Tak samo jak nieużywane akcesoria, poupychane. po kątach dekoracje, pudełka po telefonach i laptopach i innym sprzęcie Notatki ze studiów, które leżały kilka lat w pudełkach. Papiery, rachunki, stare długopisy… Matko jedyna, ileż to szpargałów się nazbierało… A sądziłam,że mam mało rzeczy. Dość spora część została i czeka na decyzję, ale pewnie jeszcze wiele rzeczy pożegna się z mieszkaniem :) Od razu jest mi lepiej psychicznie. Wysprzątanie kuchennych szafek to prawdziwe katharsis… A kiedy już przeczytam wszystkie papierowe książki, które kupiłam, a nie przeczytałam, kupię sobie Kindla i będę korzystać tylko z e-booków. Odkryłam też dawne, mega proste smaki, które są najlepsze na świecie. Kanapka z twarogiem i naturalnym masłem. Ze świeżym pomidorem. Spaghetti z pomidorem, oliwą i bazylią. Owoce bez żadnych dodatków… itd. A to wszystko dzięki takim blogom jak ten. Czuję, że powoli zbliża się lepsze. Z wymienionych rzeczy jest tylko jedna, której nie mogę powstrzymać – artykuły papiernicze. Kocham pisać, kocham rysować, kocham mieć do tego szkicownik z przyjemną w dotyku okładką i wygodny, miękki długopis (nie wiem jak inaczej określić tę cechę długopisów, więc nawiążę do ołówków). Papiery wizytówkowe to moja ostatnia mania – próbuję różnych, dotykam ich w sklepach, patrzę jak chłoną atrament domowej drukarki. A każda taka kartka to kolejna złotówka, niestety. Pozostałe pozycje na liście albo nigdy nie były moimi problemami, albo mnie nie dotyczyły. Co prawda czasem kupię jakiś kubek w Ikei czy pudełko w Biedronce, ale to dosłownie raz na parę lat. Kasiu, a gdzie kupowałaś kubek termiczny? Może masz jakiś godny polecenia? Aktualnie poluję na jakiś ładny :) Reply to Kucyk92 6 lat temu Kucyk, kupiłam na Allegro. Mam bardzo podobną listę :) chyba dwie rzeczy tylko się nie zgadzają ale pracuję nad nimi :) Nie kupuję gazet od bardzo dawna, bo nie potrzebuję, jeśli już mam coś przeczytać, to podejrzę w internecie ważne informacje, a czytam z reguły tylko książki – i ich też staram się nie kupować teraz, raczej się ostatnio pozbywam, jeśli już coś kupię, to tylko e-booki. Płyt też nie kupuję, muzyki słucham w internecie. Kosmetyki ostatnio tylko i wyłącznie, jak się coś skończy. Papierosów nie kupuję, bo nie palę i mnie od nich odrzuca. Na imprezy nie chodzę, nigdy ich specjalnie nie lubiłam, wolę spokojniejsze spotkania w domu… Pamiątek też nie kupuję. Więc chyba pod większością rzeczy mogłabym się podpisać, jeśli nie pod wszystkimi :) Czy któreś punkty mamy wspólne? Raju, tylko kilka się nie pokrywa ;) Namiętnie kupuję akcesoria kuchenne i książki, bo to dwie moje pasje. No i wodę piję wyłącznie butelkowaną, ale nie jest tego dużo, bo w ciągu dnia przyjmuję głównie hektolitry zielonej i czerwonej herbaty :) 1. gazet nie kupuję od wieków. co jakiś czas wystarcza mi zwykły skarb rossmannowy. 2. z książkami jest różnie- w zasadzie kupuję pozycje tylko kilku autorów, ewentualnie rzeczy bardzo sentymentalne, których nie chcę mieć w ebooku tylko na papierze. jak np. sobowtór profesora rawy szklarskiego- to książka mojego dzieciństwa. 3. świec nie kupowałam nigdy, mam kilka sztuk otrzymanych w prezencie, których ciągle nie mam kiedy „wypalić”. 4. tak jakoś byłam i pozostałam dzieckiem nie lubiącym słodyczy- o wielkanocnym czekoladowym zajączku najczęściej przypominam sobie w okolicach sierpnia ;-) 5. nigdy nie rozumialam osób kupujących kosmetyki na tony, no ale ludzie są różni 6. kieedyś, kiedyś miałam coś na punkcie kolorowych i zabawnych skarpetek, ale w sumie ich przecież nie widać, to teraz już aż tak nie szaleję, czasami kupuję coś po prostu dla siebie, ale w rozsądnej ilości. 7. kiedyś byłam torebkoholiczką, ale udało mi się wyleczyć tę jednostkę chorobową ;-) 8. nie mam dużo biżuterii, ale czasami zdarza mi się kupić jakiś drobiazg, to chyba jedna z niewielu słabostek na które czasami sobie pozwalam. U mnie w sumie bardzo podobnie, poza płytami. Te kupujemy i mamy ich trochę, bo muzyka z prawdziwej płyty i prawdziwych głośników brzmi zupełnie inaczej. Reply to Pola - Odpoczywalnia 6 lat temu Z „prawdziwej płyty” w sensie CD czy winylowej? Bo jeśli CD to przecież zupełnie nie ma różnicy – oba są plikami cyfrowymi. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Mp3 sa skompresowane stratnie, w przeciwienstwie do cd gdzie nie ma kompresji, wiec jest roznica w jakosci dzwieku. Nie jest slyszlana na ipodzie czy czyms takim, ale na wiekszym sprzecie bedzie slyszalna. Reply to Joanna 5 lat temu zgadzam sie. szczegolnie jesli ma sie dobry sprzet i nie mowie tu o glosnikach komputerowych :P Z wieloma rzeczami się zgadzam. Tzn. teoretycznie z wszystkimi – ale pewne rzeczy technicznie, to znaczy w praniu wychodzą inaczej. Jestem dopiero na etapie urządzania sobie życia, nowe mieszkanie, wciąż relatywnie nowe małżeństwo i własne życie ;) Staram się nie zagracić, ale też mam inny styl życia (np. gotowanie i wydawanie przyjęć jest moją pasją, więc moja kuchnia nie będzie minimalistyczna, choć nadal może być rozsądna!). Ale w tym wszystkim właśnie rozsądek jest kluczem – jeśli się kupuje, żeby kupować świadomie, a nie impulsywnie. Dobierać takie przedmioty, które naprawdę są użyteczne i dają szczęście. I wtedy może to być świeczka czy obrus ;) Jakze mi ten post był potrzebny! Bo tak właśnie jest, kupujemy niby drobne i nie za drogiw rzeczy, które zagracaja nam przestrzeń… Ja odpowiem, bo też kiedyś uważałam, że inteligent to powinien. I kupowałam i tygodniki opinii i babskie pisma. Tygodniki opinii porzuciłam, jak na placu zabaw zaczęłam czytać prasę/publikacje branżowe (jestem geodetą) jako te ważniejsze dla mnie. Jak już cokolwiek później kupowałam, to babskie pisma, bo na te „wydumane przemyślenia” już nie miałam ochoty. Babskie pisma porzuciłam, jak pojawiły się świetne blogi tematyczne, które imho wygrywają z pismami drukowanymi. Czasem tylko mąż się śmieje, że ja w „Czechosłowacji” żyję. Cóż, taki wybór. Ze mną nie pogadasz na temat aktualnych wydarzeń społeczno-politycznych. Czasem nawet czyste fakty do mnie nie docierają, o komentarzach nie wspomnę. Kiedyś mi było wstyd, teraz po prostu milczę jak ktoś mnie zagaduje. a ja tam lubię otaczać się ładnymi przedmiotami, a dzięki pudełkom do przechowywania wiem, że mam porządek w domu i nie mam niczego na wierzchu. mam 8 ozdobnych pudeł w całym domu, służą mi już kilka lat i nie wyobrażam sobie ich nie mieć – zwłaszcza gdy liczba mieszkańców domu wynosi więcej niż 2 osoby. tak samo jest z obrazkami czy innymi duperelami – jeśli ich ilość jest rozsądna to nie widzę w nich nic złego. Nie chciałabym krytykować postu, ale jak to mówią = nigdy nie mów nigdy i rozumiem, ze ktoś może czuć się komfortowo przy pustych ścianach, ja jednak lubię mieć w ramkach różne obrazki/zdjęcia/grafiki i nie czuję się stłamszona. Po prostu nie rozumiem takiego minimalizmu „na siłę” – ograniczmy się – ok, wiadomo, co za dużo to niezdrowo, ale nie popadajmy w kontrasty, że najlepiej mieszka się pustych ścianach i śpi na materacu. Reply to Paulina 6 lat temu Paulina , w tym momencie sama wrzuciłaś mnie w „kontrast”, o którym piszesz i od którego się tak odżegnujesz. To, że nie kupuję wielu rzeczy nie znaczy, że mieszkam w pustych ścianach i śpię na materacu. Też mam na ścianach kilka plakatów i obrazów mojej mamy i nie czuję się, jak to napisałaś, „stłamszona”. To nie jest minimalizm „na siłę”, to właśnie na tym polega minimalizm, że nie kupujesz rzeczy, które nie są potrzebne. Zawsze podziwiam Twoje podejście i zdolności do minimalizmu, co podkreślam w wielu komentarzach, zwłaszcza jeśli chodzi o szafę czy podejście do kosmetyków. Sama wydaję mnóstwo pieniędzy na rzeczy, które niekoniecznie są mi niezbędne, królują ubrania, książki, zwłaszcza te o dietach, kosmetyki, a także woski zapachowe. Sama nie wiem po co mi tyle tego, bo nasze mieszkanie jest zagracone już do granic możliwości. Niestety mam coś takiego, że jak coś zobaczę, to muszę to kupić już, teraz, natychmiast, bo potem może nie być… Ale nadal nie potrafię nauczyć się ograniczać… Jeśli chodzi o świeczki, ozdoby i inne pokusy z IKEA, jestem twarda jak stal – gdy się już wybieram do Janek, przeglądam dokładnie stronę sklepu i robię żelazną listę, którą drukuję i przez sklep idę jak czołg, realizując tylko i wyłącznie rzeczy z listy. Ponieważ nie lubię jeździć tam zbyt często, robię zapas ulubionych białych serwetek i świeczek – podgrzewaczy, i mam spokój na dwa lata ;) Naczynia i kieliszki do wina kupiłam hurtem raz – wszystko w bieli, więc nic się nie nudzi, wszystko pasuje i też jest spokój. Niestety podobna silna wola zupełnie nie dotyczy zakupów ubraniowych – lubię się „relaksować” przeglądając oferty sklepów, i jak łatwo się domyślić – nie jest to żaden relaks, bo zawsze znajdzie się coś fajnego, co buduje napięcie pt. „muszę to mieć”. Co prawda nie poszukuję swojego stylu, bo już go wypracowałam, a moja garderoba jest dość spójna i większość rzeczy pasuje do siebie nawzajem, ale jednak pokusa kupienia np. kolejnego „perfekcyjnego” białego T-shirtu jest silna i często źle się kończy (portfel wyje). Regularnie robię czystkę w szafie, bo lubię mieć mało rzeczy (oddaję przyjaciółce lub na aukcje dla schroniska). MARZĘ o dojściu do punktu, w którym nie będę chciała niczego wyrzucać i wymieniać na coś bardzo podobnego, tylko nowego. Książki kupuję falami – jak mnie najdzie, robię większe zakupy książkowe w dyskoncie online i potem mam zapas. Płyty CD to już rzadki zakup – niestety zdarza się w chwilach słabości „żeby puścić sobie to w samochodzie, bo mam dziś taki nastrój”. Kupno kolorowych pism staram się ograniczać, bo to jest również podyktowane chwilowym nastrojem. Idea minimalizmu przemawia do mnie w 10000% – muszę „tylko” znaleźć jakiś patent na swoje uzależnienie od nowych ubrań (które kuszą, bo zawsze są śliczne, uprasowane i pachną nowością). Walczę więc i tak łatwo się nie poddam ;) Już teraz drukuję sobie pliki, które mają pomóc mi uporać się z wydatkami i mam nadzieję, że to dobry start. Reply to Zuzka 6 lat temu Zuzka, spróbuję Ci pomóc. Widzę u Ciebie pewien mechanizm, który już dawno chciałam opisać na blogu. Stay tuned :). Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Super, bardzo się cieszę i będę śledzić bardzo uważnie wszystkie posty :) Z wyjątkiem punktu 15, ponieważ w UK woda z kranu nie nadaje się do picia, przybijam piątkę! Reply to Anna Bartnik 6 lat temu tak? ja pije już 11 lat i nadal lubię :) i nawet bardziej mi smakuje niż w Polsce. Co zresztą potwierdzają przyjezdni znajomi i rodzina – wszyscy chwalą kranówę w UK Reply to Agatha 6 lat temu Może to zależy od regionu? Między Manchester a Liverpool woda z kranu śmierdzi chlorem bardziej niż na basenie (to nasza druga lokalizacja, nie odnotowałam zmian w obrębie jednego miasta). Nadaje się tylko do mycia, nad czym ubolewam, bo butelkowana woda schodzi w ekstremalnych ilościach przy dwójce dzieci. Moja lista pokrywa się z Twoją, mam tylko problem z ciuchami. Zdradź mi jak Ty to robisz, że nie nudzą Ci się ubrania? Ja nie kupuje ich nie wiadomo jak dużo, ale na większość sprzed np. dwóch lat nie mogę już patrzeć. I nie chodzi o to, że sie zniszczyły tylko zwyczajnie mi sie opatrzyły i mam ich dość, chociaż wcześniej bardzo mi sie podobały. A Ty naprawdę chodzisz w swoich non-stop i to w niektórych od kilku lat i wciąż dobrze sie w nich czujesz. Jak to możliwe? :) Reply to Mała Kacha 6 lat temu Kacha, ale ja wbrew pozorom sporo rzeczy wymieniam. Mam ich mało więc relatywnie sporo mi się zużywa i wtedy szukam zamienników. Fakt, dużo ubrań ma 3-5 lat, ale właśnie przez cały projekt Szafy Minimalistki ćwiczę ich miksowanie i to chyba sprawia, że paradoksalnie mi się wcale nie nudzą :). Spróbuj skorzystać ze Slow Fashion Sudoku – może pozwoli CI świeżym okiem spojrzeć na garderobę. Do tego łatwość ubierania się, którą mi daje mała liczba ubrań wynagradza mi chyba wszystko :). Z Calym szacunkiem, minimalizm minimalizmem- sama jestem przeciwko zasmiecaniu mieszkania ale…ten post wyglada jak rachunek sumienia Pani po 80, ktora „nie kupuje bo juz mi Nic w zyciu nie potrzeba” ;) troszke spontanu… :) 1 swieczka jeszcze nikomu krzywdy ni zrobila;) pozdrawiam Reply to Kasia Os 6 lat temu Widzisz Kasiu, tylko na tym właśnie polega minimalizm, że nabywasz tylko te rzeczy, które są Ci potrzebne. A mnie nie są potrzebne kolejne świeczki. Twoje wybory będą inne, niezależnie czy masz 20 czy 80 lat ;). A spontan nie ma nic wspólnego z kompulsywnym, albo kompensacyjnym kupowaniem 10 świeczki. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu A nie mowie o kompulsywnym kupowaniu, a tym by czasem sobie odpuscic I kupic cos naprawde ladnego :) ja rowniez staram sie zyc w zgodzie z minimalizmem – oddalam/ wyrzucilam tony ubran itp, nie kupuje glupot, kazda rzecz ogladam I analizuje czy mi potrzebna, ale nie chce zyc w zupelnej ascezie:) Reply to Kasia Os 6 lat temu Założenie, że muszę sobie coś odpuścić jest pozbawione sensu. Tak samo jak założenie, że żyję w ascezie, bo nie kupuję określonych rzeczy. To by oznaczało, że minimalizm w życiu jest jak dieta, a czasami pozwalam sobie na ciastko. A to nie o to chodzi. Ja po prostu mam wysoką świadomość tego, co mi potrzebne, a co nie. To nie jest ograniczanie się, tylko wybór. A wtedy nie muszę sobie niczego „odpuszczać”. Po prostu wybrałam, że chcę przeznaczać pieniądze na rzeczy, które są dla mnie bardziej wartościowe. Na przykład, wolę jechać na wakacje niż kupić świeczkę, choćby najpiękniejszą. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Trudno mamy nieco inne zdanie, ale przykro, ze nie mozna go tu wyrazic… To moj pierwszy I ostatni udzial w komentarzach na tym blogu :( mimo wszystko pozdrawiam I zycze troche wiecej dystansu Reply to Kasia Os 6 lat temu Kasiu, szczerze mówiąc, nie bardzo rozumiem. Wyraziłaś swoje zdanie, ja swoje i teraz zarzucasz mi brak dystansu :). Szkoda, że nie chcesz rozmawiać, ale rozumiem i dziękuję za Twoją opinię :). Reply to Kasia Os 6 lat temu Kasiu Os, masz dużo racji z tym, ze minimalizm najlepszy jest dla starszej osoby, bo własciwie wszystko już ma i to w nadmiarze. A rzeczy nie niszczą się za szybko. Dla młodego człowieka jest to bardzo trudne wyzwanie. I trzeba zapytać siebie, czy rzeczywiście mamy na to chęć, czy , jak pisze Katarzyna K. jest to życie na wiecznej diecie, w wyrzeczeniach, co z góry skazane jest na porażkę. Ale zawsze to my woli świeczki, inny płyny do kąpieli, inny książki. Nie wydaje mi się, że trzeba koniecznie zmieścić się w foremce z napisem minimalizm, bo takiej foremki nie ma. Kto ustala, czy dobrze jest mieć 37 ubrań, czy wystarczy 10? Czy minimalizm to 2 pary butów czy 10? Dla mnie minimalizm to swiadomość, ze nie muszę mieć wszystkiego, co mi się spodoba. To też świadomość, ze nie kupując czegoś nie przyczyniam się do psucia klimatu, wykorzystywania ludzi, zaśmiecania planety. To pomyślenie o dzieciach i wnukach. Dlatego z każdego niekupienia jestem dumna, a żal błyskawicznie mija, z każdego potrzebnego zakupu także jestem dumna, a za zbędny wydatek się ganię. I obiecuję sobie, ze już nigdy więcej… na pewno nie jestem minimalistką i raczej nią nie będę, bo lubię kupować i lubię ładne otoczene, poza tym lubię zmiany, wiec nudzi mnie noszenie i używanie w kółko tego samego. Więc każde ograniczenie uważam za zwycięstwo świadomosci, którą uzyskałam czytając blog Simplicite. Reply to Riverina 6 lat temu Dzieki za ten post! Mysle dokladnie tak samo! Szkoda tylko, ze Autorka blednie mnie zinterpretowala :( kazdy wybiera I najwaznjejsze to byc swiadomym swych potrzeb – ja od conajmniej roku nie kupilam rzeczonej swieczki ani innej durnostojki, ale nie oznacza to, ze juz nigdy nie kupie :p Najwaznjejsze to nie popasc w obsesje bo z tym jak z dieta I efektem jojo Reply to Kasia Os 6 lat temu Kasiu, wydaje mi się, że właśnie Ty błędnie zinterpretowałaś Autorkę :). Zobacz, w tekście, jak i we wszystkich komentarzach mocno podkreślam, że to rzeczy, których JA nie kupuję, to MÓJ wybór. Dawno temu napisałam, że minimalizm to życie na własnych warunkach i to są właśnie MOJE warunki. To Ty zarzuciłaś mi brak spontaniczności, zachowywanie się jak 80-latka, obsesję i brak dystansu. A ja cały ten czas mówię o SWOICH wyborach. Żaden z Czytelników nie musi chcieć żyć dokładnie tak, jak ja, ale z drugiej strony moja postawa musi być mu bliska i inspirująca skoro tu przychodzi. Pozdrawiam :). Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu A ja nie chcialam nikogo obrazic, a jedynie wyrazilam moje skojarzenie poniewaz moja 80letnia babcia zawsze mowi, ze juz nic nie chce I nic nie kupuje ;) czesto tu po cichu zagladam I lubie twoj minimalizm I podziwiam bo mi blizej jednak do slow fashion innej blogerki;) Pozdrawiam szczerze :) Reply to Kasia Os 5 lat temu przeciez wyrazilas swoje zdanie a autorka bloga w kulturalny sposob przedstawila ci swoje zdanie i stanowisko. nie rozumiem o co ci chodzi? autorka bloga nie zgadza sie z tobą,uzywa racjonalnych argumentow a ty jestes wielce oburzona, ze nie mozesz wyrazic swojego zdania? ty tak powaznie? dystansu zdecydowanie zabraklo ale niestety tobie. osobiscie jeszcze nigdy nie spotkalam sie z taką kulturalną odpowiedzią na odmienne zdanie jak ta wyrazona przez autorke bloga. Autorka bloga mowi ci jedynie jasno i wyraznie, ze kupuje rzeczy POTRZEBNE DLA NIEJ SAMEJ. nie zaprzestala kupowania swieczek ale kupuje kolejne dopiero wtedy gdy zuzyje te ktore posiada juz w domu. Jej zycie nie zmieni sie na lepsze dzieki temu, ze kupi kolejną rzecz ktora z reszta posiada. Większości rzeczy również nie kupuję, zwłaszcza w nadmiarze, ale do kilku mam zdecydowanie słabość… głównie są to kubki i świece. I o ile te drugie kupuję już dużo razważniej i palę dość regularnie, tak na kubki nie mam żadnego usprawiedliwienia. Z ładnego napój smakuje mi po prostu lepiej ;D Co do kosmetyków, to z racji bloga kupuję ich wcale nie tak mało, ale staram się bardzo tego pilnować i teraz moje zakupy wyglądają już zupełnie inaczej, niż choćby jeszcze rok temu. Z gazet kupuję regularnie tylko jedną, którą wiem, że przeczytam w całości ;) Kasiu, A może chciałabyś napisać dopełnienie tego posta, czyli „co kupuję/ na co wydaję zaoszczędzone na niekupowaniu pieniądze”? Przyznam, że chętnie bym przeczytała nawet z samej z ciekawości co lubisz (poza podróżami:)). Post mi się podoba, bo pokazuję jak na drobnych kwestiach można oszczędzić dużo. Myślę, że niewiele osób wydaje na te 20 kilka kategorii ale sporo narzekających, że na nic ich nie stać myślę, że ma kilka z tych grzeszków na sumieniu. Może nie taki był Twój cel ale to super post o rozsądnym wydawaniu pieniędzy. A i masz dwie szesnastki. Reply to Kinga 6 lat temu Tak, dokładnie taki tekst mam w planach :). I też trochę taki miałam cel, żeby pokazać, że pozornie nieistotne zakupy przekładają się na spore wydatki. W książce mam poszerzoną analizę z kwotami. O, zaraz poprawię te dwie 16ki, dzięki! Możemy sobie przybić piątkę ;-) Niestety tylko z butelkowanej wody nie mogę zrezygnować, bo kranówka w moim mieście jest zdecydowanie niezdatna do spożycia. Co do pamiątek – z każdego miejsca przywożę 1-2 pocztówki, które trafiają do albumu razem ze zdjęciami z podróży, więc nie zagracają mi przestrzeni. Od pewnego czasu nie kupuję też książek – doczytam te, które mam i przerzucam się na e-booki, bo planuję zakup Kindle. Na szczęście moja biblioteka jest dość dobrze zaopatrzona w nowości, więc czytam głównie za darmo :-) Też staram się nie gromadzić niepotrzebnych rzeczy. (Nie)stety, mam słabość do książek – nie mogę przestawić się na ebooki. Teraz będą walczyła z pościelą i ręcznikami. Jeżeli to nie jest zbyt osobiste pytanie to mogłabyś zdradzić ile kompletów pościeli masz w domu? Ja nagromadziłam ich całkiem sporo, ale część z nich już jest lekko nadgryziona zębem czasu;-) Aktualnie, mam 3 komplety. Jeden kupiony pomyłkowo (zły rozmiar) do oddania. Poza tym, dwa używane na co dzień, na zmianę w zupełności mi wystarczają. Nie wiem, czy już o tym pisałam, ale pościel staram się kupować niedrogą i relatywnie często ją wymieniam, bo pozwalamy Neli spać w nogach łóżka. To sprawia, że szybko się niszczy (pościel, nie Nela ;)). Wszystkie punkty się zgadzają :D O tak, pod kilkoma z tych rzeczy mogłabym się podpisać bez zawahania. Ale jeśli chodzi o kawę nie do końca – kawa bez dostępu powietrza kwaśnieje – dlatego taka z termosa po czasie jest niestrawna do wypicia. Nie mam więc przekonania czy kawa w kubku termicznym to najlepszy pomysł. Ale możesz wyprowadzić mnie z błędu. Świetny wpis :) Większości rzeczy z listy też nie kupuję lub JUŻ nie kupuję. Co ciekawe, nie kupując tych rzeczy na co dzień, naprawdę miło jest zdecydować się na nie od święta. Np. zawsze gdy jedziemy na wakacje mój partner kupuje mi „Zwierciadło” do poczytania w samochodzie – to już jest jak rytuał. :) Co do książek, kupuję duuużo mniej niż dawniej, w zasadzie tylko wtedy, gdy mam pewność, że do książki będę często wracać i w formie ebooka mi nie wystarczy, ew. gdy myślę o książce jak o drogowskazie, który chciałabym dać do przeczytania mojemu dziecku. Takich książek jest niewiele. Niestety, najczęściej kupuję je po pierwotnym zakupie wersji elektronicznej ;) Też tak kiedyś myślałam, ale w praktyce, mimo że newsy mają wpływ na moje życie, to czy o nich wiem czy nie, niczego nie zmienia (poza nie denerwowaniem mnie). Od kilku lat nie oglądam telewizji, nie czytam gazet ani portali politycznych, a jednocześnie o wszystkich ważnych wydarzeniach wiem jeszcze tego samego dnia, np. z tablic znajomych na Facebooku. Przed wyborami z kolei przeprowadzam pogłębiony research i wtedy bardzo dokładnie wszystko studiuję. Zyskuję harmonię i dobre samopoczucie, a także czas na czytanie artykułów czy książek, które będą mieć realny wpływ na moje życie, np. tych związanych z rozwojem, inspirujących mnie, etc. Jeśli coś tracę na tej decyzji to co najwyżej poważanie w oczach osób, które uważają, że inteligent coś powinien (nie mam na myśli Ciebie :) ). Ale zupełnie mnie to nie dotyka, więc nie uważam tego za żadną stratę, a zyski widzę ogromne. :) Reply to Aneta Kicman | 6 lat temu Spoko. Kasię zapytałam jako gospodarza tek strony. Ciekawi mnie jednak każda opinia. A zapytałam dlatego, że mam wielu znajomych, którzy nie czytają gazet ani nie oglądają telewizji. A później przed wyborami pytają na kogo mają głosować bo nie wiedzą. Nie żebym była nie wiadomo jakim ekspertem, ale interesuję się i trochę zawodowo się tym param. Z jednej strony wiem, że ludzie są zmęczeni całym tym przekazem medialnym i wiecznymi aferami, ale są jednak specjalistyczne treści, które warto czasem poczytać. Mam na myśli chociażby prasę branżową dla prawników czy żółte strony w Rzepie. Zaś w niektórych tygodnikach godne uwagi są reportaże. Np. w Polityce mają świetne pióra jeśli chodzi o tematykę społeczną. A co do tematów politycznych to mamy tak prasę podzieloną, że albo jest prawicowa, albo lewicowa. Każdy kreuje przekaz gazety według swojej modły. Dlatego jeśli ktoś chciałby mieć wiedzę z obu stron zawsze radzę poczytać z jedne strony Do Rzeczy a z drugiej Politykę. Jednoprofilowe media to jednak nie tylko specyfika polska. Rozumiem jednak, że ktoś może być polityką zmęczony. Reply to Kasia z 5 lat temu Wydaje mi się, że kiedyś już o tym pisałam, ale może w książce… nie pamiętam. Nie jest łatwo znaleźć balans pomiędzy unikaniem nadmuchanych medialnie historii, a byciem świadomym obywatelem. Prasę branżową czytam w miarę potrzeb, naturalnie, chociaż mój zawód jest wysoce wyspecjalizowany i nie potrzebuję wiedzieć, co nowego np. w ordynacji podatkowej czy prawie papierów wartościowych. Przed wyborami wolę przejrzeć programy wyborcze poszczególnych partii, żeby wyrobić sobie zdanie, niż polegać na politycznym bełkocie w mediach. To mój kompromis. Reply to Aneta Kicman | 5 lat temu Na studiach tj. 10 lat temu od czasu do czasu czytałam Politykę, Gazetę Wyborcza, Newsweek. Potem przeszłam na „Do Rzeczy’, „W sieci”. Potem w 2012 r. sięgnęłam po „Gościa Niedzielnego” – jedyny tygodnik który zaprenumerowałam i prenumeruję do dziś. Bardzo polecam – mądre artykuły, nie tylko „kościelne” (choć tak wcześniej myślałam), poruszane tematy to: kultura, społeczeństwo, polityka, podróże, nauka. Polecam artykuły Tomasza Rożka o nauce. Ciekawostka : Gość Niedzielny ma najwyższą sprzedawalność, wyższa od Polityki, Wprost, Newsweeka. Ja muszę jeszcze sporo popracować nad takim minimalizmem… póki co kupuje i kupuje, ale w nowym mieszkaniu nie było nic :P Od jakiegoś czasu czytam Twojego bloga, wcześniej czytałam tez Droga do minimalizmu i coraz częściej dochodzę do wniosku, że jestem minimalistką z urodzenia :D Serio, z tego, co wymieniłaś to chyba tylko dekoracje kupuję czasem niepotrzebnie. Ostatnio znów kupiłam dwa świeczniki a potem zajrzałam do szafki i okazało się, że stoi tam nieużywanych kolejne 5 ;) na szczęście dom jest duży, jest to gdzie rozstawić i cieszyć się wyglądem. No, ale fakt, ze świadomość już mam, ze to zupełnie zbędne. Trochę mam problem z pościelą, bo faktycznie jest jej dużo, ale tez dlatego, ze miewamy gości na noc a nie jest to coś, co można pożyczyć w razie potrzeby. Rozważam jednak, żeby oprócz naszych kompletów zostawić 4 komplety dla gości (tyle mamy dodatkowych miejsc do spania), a resztę wyrzucić/oddać w zależności od stanu. Reply to kpirozek 1 rok temu Super pomysł z tym wyrzucaniem!!! Czy nie będzie to bardziej minialistycznie w tym przypadku zachować tą resztę (ta używana wcześniej czy później się zniszczy i pójdzie na szmaty) I w przyszłości już nie kupować. Teraz wyrzucisz za parę lat musisz KUPIĆ (czy to jest w takim minimalistycznym duchu) Wyrzucać dla samej idei wyrzucania, sztuka dla sztuki. Prawie pod każdym z tych punktów mogłabym się podpisać (alkohol i papierosy nigdy mnie nie dotyczyły), choć te pudełka do przechowywania to jeszcze u mnie nie takie 100%, choć mogę się bez tego obejść. Kiedyś dużo robiłam różnych organizerów, teraz zupełnie tego nie potrzebuję. Choć ostatnio kupiłam pudełka do przechowywania i cieszę się, bo dobrze mi służą, ale jednocześnie wiem, że więcej w tym momencie nie potrzebuję. Dzięki za ten wpis, bo uświadomiłam sobie jak w ostatnich latach wiele się u mnie zmieniło pod względem takich przydasi i jestem z siebie dumna :) Ale mi się podoba ten post! Nie mogę się powstrzymać i piszę o sobie: 1. Świece Nie tylko nie kupuję ale i nie używam. Dwie naprawdę piękne, otrzymane jako prezenty zachowałam jako dekoracje 2. Dekoracje Nie kupuję… za to zbieram co nieco… Skarby trzymam w piwnicy, rotacyjnie wynoszę na górę w zależności od sezonu. Poza tym wykorzystuję prace plastyczne moich dzieci, kwiaty, owoce… Np. jesienią układam orzechy w ceramicznym naczyniu do zapiekania, latem będą to muszle (uzbierane), zimą wystawię stary radioodbiornik albo grill od syrenki. Na ścianie powiesiłam mapę Azji wyszperaną w starym budynku… W zasadzie dekoruję tylko komodę w przedpokoju – na wprost wejścia. Jej dekorowanie to taki sezonowy rytuał: O! Idzie Wielkanoc – pora na bazie i pisanki! W pozostałej części domu wolę puste płaskie powierzchnie. I jeszcze- czy ładna lampka na biurku do dekoracja czy nie? No tak… i czy zbieraczka może być minimalistką? 3. Gazety Kupuję sobotnią wyborczą z WO. Starcza mi na tydzień. Poza tym śledzę paru polityków i dziennikarzy na twitterze (są to przedstawiciele prawie wszystkich opcji politycznych). Ze dwa lata temu odcięłam się od magazynów kobiecych i plotkarskich portali. Zupełnie nie wiem co słychać u Beckhamów. Czytam kilka blogów – jako czytnika używam i polecam feedly. Co do kontrowersji… Czytanie programów wyborczych to nie najlepszy pomysł. Zazwyczaj są to obietnice bez pokrycia. „Po czynach ich poznacie”. Przyznaję, że bycie na bieżąco bywa przygnębiające. Ale coż począć… 4. Książki Przede wszystkim ebooki – obecnie mam abonament na Legimi. Córka woli papierowe – wiec kupujemy jak wychodzi kolejny tom ulubionej serii. 5. Płyty Abonament Spotify 6. Papiernicze Używam rozmaitych aplikacji – dysku gogle. Kalendarz dostaję służbowo – używam go na zebraniach gdzie nie mam komputera – żeby notować. 7. Biżuteria/Ubrania Biżuterii raczej nie noszę. Próbowałam, ale jakoś nie lubię jak mi coś dynda. Mam „markowy” zegarek vintage (prezent od męża), korekcyjne okulary (zwykłe i w wersji przeciwsłonecznej), no i obrączkę. Noszę paski, chusty (po babci).. Ubrania. Mam wrażenie że zdecydowana większość (choć nie wszyscy) osób deklarujących, że kupują „mało” kupuje po prostu mniej niż by chciało. Stąd mało to może być nawet kilkadziesiąt sztuk rocznie. Przede wszystkim kupuję gdy muszę wymienić coś z mojej bazy – bo się zniszczyło. Najczęściej chyba t-shirty i buty (ta sól i te szpary w chodnikach!). Bluzki, płaszcze, sukienki służą mi po kilka lat. Prowadzę listę rzeczy, których potrzebuję: teraz są na niej brązowe sandały na obcasie (ale nie za wysokim i nie na koturnie) – takie w stylu safari / massimodutti i biała letnia sukienka za kolano. Nie przypominam sobie, żebym od wielu lat kupiła coś „modnego” – typu baskinki w minionym sezonie czy klapki z futrem w tym. Chociaż… mam dżinsy z dziurami :P i już trzeci rok w nich chodzę. 8. Kosmetyki Zużywam do końca. Krem na noc/dzień. Jakiś żel do mycia twarzy. Szampon. Puder od swięta i tylko lekko kryjący (raczej jakaś baza rozświetlajaca). Za to szminek mam cztery: różową, jasno czerwoną, ciemno czerwoną i cielistą. Dwa tusze: czarny i brązowy. 9. Kubki/filiżanki I jeszcze szklanki do wody/soku. Minimalna ilość – jednak trochę tego potrzeba na 6-osobową rodzinę i jeżeli trzeba zapełnić dużą zmywarkę. Czyste szkło lub biała ceramika. 10. Zastawa kuchenna Jak wyżej. 11. Kuchenne akcesoria Gotuję (w stylu mise en place) i trochę rzeczy potrzebuję. Dziś mam w planach leczo z cukinii. Rodzina ma się najeść i jeszcze bym chciała zamrozić. To oznacza olbrzymi gar :) Tareczka jest potrzebna do ścierania parmezanu i gałki. Bez robota bym nie zagniotła kilo mąki na pizzę. Do tego przyprawy, słoiczki, saszetki… 12. Obrusy/podkładki na stół Jeden wiekowy obrus po mamie – na wigilię. Stół w kuchni, na którym gotuję i przy którym jemy jest poznaczony kółkami i rysami – ale mi się podoba. 13. Słodycze Mąż niestety zajada i kupuje. No i ten Mikołaj znosi, i co chwilę ktoś ma urodziny… Osobiście nie lubię w ogóle słodyczy. Nawet lodów. Wolę korniszony. 14. Alkohol Lubię wino i kupuję. Do picia i do gotowania. 15. Papierosy Nigdy 16. Butelkowana woda mineralna Mam brita. Ale mocno gazowaną wodę też lubimy więc kupujemy. 17. Imprezy „na mieście” Też wolę domówki – najlepiej u mnie w domu :) Podczas wakacji i na wycieczkach odwiedzamy restauracje – szczególnie w poszukiwaniu lokalnych smaków. Zdjęcia potraw i wspomnienie smaku to nasze wakacyjne pamiątki (oprócz muszelek i kamyków ofkors) 18. Kawa „na mieście” Niet. Czasem, gdy droga daleka to ewentualnie latte na orlenie. 19. Karty abonamentowe Opieka lekarska – mam kartę z pracy do lekarzy specjalistów i korzystam. Siłownia – z dużym dofinansowaniem z pracy (aż żal i wstyd, że nie korzystam). Jak pisałam – opłacam spotify i legimi. Do tego Netflix. 20. Psie gadżety Dzieci kupują za kieszonkowe. A niech tam :P 21. Pamiątki Muszelki, kamyki, woda morska w butelce. W tym roku nawet dzieci się dostosowały. 22. Akcesoria do zdjęć Nic 23. Pudełka do przechowywania Mam kilka (np. koszyków w kuchni, segregatorów na domowe papiery, do zamrażarki) – więcej nie potrzebuję. Witaj Kasiu, dziękuję Ci za ten post, bo mimo, że staram się jak mogę ograniczać przedmioty wokół siebie, to nadal takie wpisy otwierają mi oczy. Pamiątek, gadżetów i ogólnie dupereli nigdy nie znosiłam, z zakupem nowych książek nieustannie walczę, bo mam polonistę w domu :) Ale zaciekawiła mnie kwestia wody. Sama wielokrotnie słyszałam, że woda w moim rejonie (Warszawa, okolice Parku Skaryszewskiego) jest świetna, i po Twoim wpisie zaczęłam ją pić prosto z kranu, niczym nie śmierdzi, nie ma w ogóle zapachu i zupełnie neutralny smak. Moje pytanie jest takie, czy Ty filtrujesz wodę, czy pijesz taką prosto z kranu? Reply to Magdalena 5 lat temu Prosto z kranu :). Witam. W zasadzie mogę podpisać się pod większością stwierdzeń. Co do książek mam słabość… pewnie też z racji zawodu, który wykonuję pracując w wydawnictwie ale czasem lubię mieć konkretny tytuł u siebie na półce. Trudno. Wtedy kupuję ale często trafiają mi się okazje albo idę do Składu Tanich Książek. Bardzo dużo jednak wypożyczam z biblioteki publicznej. To cudowne miejsce. A książki dezynfekuję i obkładam w swoją papierową obwolutę (zauważyłam, że sporo ludzi ma właśnie z tym problem, ja też do nich należę, że ktoś już dotykał egzemplarza a poza tym chronię przed wścibskim wzrokiem współpasażerów w środkach komunikacji, nie lubię jak ktoś zagląda co czytam). Swoją szafę ogarnęłam choć buty to moja druga słabość ale czekam zawsze na wyprzedaże i wtedy dokupuję coś brakującego mi do stylizacji. Generalnie od dłuższego już czasu jestem też minimalistką, staram się we wszystkim, to faktycznie bardzo ułatwia życie a pokusy są!!!Dlatego też często bawię się w recykling, przerabianie przedmiotów do dekoracji. Przedmioty użytkowe zminimalizowałam. Prawda też jest taka, że czasem mam poczucie iż mnie coś omija… bo wszystko kontroluję i czegoś sobie odmawiam ale to chwilowe. Jak chcę iść na dobrą kawę z ciachem, idę bez skrupułów bo zdarza się to rzadko, kupuję ulubiony babski miesięcznik bo to dla mnie też relaks po pracy móc usiąść na balkonie i zatopić się w lekturze. Nie udało mi się jednak nakłonić mamy do tego typu zmiany życia. Ciuchy wysypują się z szafy a i tak dokupuje kolejne… Cóż może z czasem. no świetnie! Część z tych rzeczy rzeczywiście jest kompletnie niepotrzebna do życia! ;) Też staram się unikać chociaż bywa ciężko! ;) Reply to Ania Kalemba 1 rok temu To po co się przymuszać jeśli to tak ciężko. Chyba żadna kara nie grozi za unikanie przymuszania Nigdy nie robię list przed zakupami, kupuję za to tylko to, co potrzebne lub co mi się naprawdę podoba i pasuje do innych rzeczy, natomiast ja mogę tak robić, ponieważ dokładnie wiem, co mi odpowiada. Impuls? Czemu nie? Taka rzecz bardzo cieszy, nie jesteśmy zakupowymi męczennicami. Lepiej kupić czasem coś mniej potrzebnego, niż potem latami wyrzucać sobie, że się nie zakupiło jakiejś wyjątkowo pięknej filiżanki w Barcelonie, a cóż, nie wyskoczymy tam jak do sklepu za rogiem. Natomiast ja nie mam żadnej, ale to żadnej żyłki zbieractwa, wręcz nie lubię starych rzeczy, bibelotów i łatwo się ich pozbywam. W ogóle nie przywiązuję się do przedmiotów a każda rzecz, której się pozbywamy, robi miejsce dla następnej, albo po prostu „robi” przestrzeń i więcej powietrza wokół nas.
Co uważasz o osobie, która się tnie? 2011-10-01 15:32:55; Co sądzicie o osobie która się tnie? 2013-07-24 13:05:59; Co powiedziałbyś osobie która się tnie i chce przestać? 2011-02-08 21:33:00; Jak pomóc osobie która się tnie 2012-12-25 20:00:47; Czy chcielibyście pomóc obcej osobie,która się tnie? 2013-06-01 22:40:45
Odpowiedzi Enjoy002 odpowiedział(a) o 17:10 Napisz tak ,, JESZCZE się nie znamy ale mam nadzieję że wkrótce naprawimy ten błąd '' hah itp. Napisz do niego "Hej ;)" , a jeśli się spyta czy się znacie to napisz "Nie ale możemy się poznać" Powodzenia :* blocked odpowiedział(a) o 17:47 Kilka razy do mnie pisali na fb osoby których znałam tyko z widzenia, rozpoczynali rozmowę normalnie '' hej. co tam?'' i jakoś się rozkręciło. Też tak zacznij. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Z osobą cierpiącą na depresję należy rozmawiać tak samo, jak w czasie, kiedy była zdrowa – poruszać te same tematy, mówić tym samym tonem co dawniej, nie unikać żartów. Dzięki temu chory ma szansę uczestniczyć w normalnym życiu, na chwilę oderwać się od dręczących go myśli. Nie oznacza to jednak, że kwestię jego
pierwszy dom budujesz dla wroga, drugi dla teściowej a trzeci dla siebie. Zawsze się coś sp?%@@@#i lub rozjedzie z założeniami wymarzonego domu. @obieq: Powiedzenie, które w praktyce nie ma nic z prawdy. Na każdym etapie da się coś sp?%@@@#ić albo o czymś nie pomyśleć. Jak ja np. miałem super ekipy, bo jak dzwoniłem i słyszałem w głosie cwaniaka, to od razu dziękowałem za współpracę. Trafiły mi się nieźli fachowcy i zapłacone było tyle, ile się umawialiśmy. Budując drugi czy trzeci dom weźmiesz siłą rzeczy kogoś innego, kto sp?%@@@#i to, co poprzednia ekipa zrobiła dobrze. Albo trafisz np. na inne warunki gruntowe i coś, co się sprawdzało w poprzednim miejscu - tu będzie przyczyną wiecznych problemów. Instalacje będę robić sam bo mam dośc downów i płacenia za robotę tyle co za materiał @Argiope: Jak bym nie liczył przy swojej budowie, to około 40-45% kosztów, to była robocizna (przy czym w celu oszczędności sam sporo zrobiłem). Zatem wcale nie zdzierają tak wiele jak Ci się wydaje - raczej normalna praktyka. Nie wiem co lepsze, jedna ekipa od wszystkiego. Czy pod konkretne zabudowy, instalacje i wykończenia? @t_e_o_m_o: Oczywiście, że lepsze są ekipy wyspecjalizowane, a nie jeden od wszystkiego. Więcej koordynacji, więcej narzekania, ale finalnie więcej kasy w kieszeni. Wybór generalnego wykonawcy kończy się najczęściej tym samym, co zakup od dewelopera - dostajesz w określonej cenie minimum z minimum, bo zarządzanie budową swoje kosztuje, ryzyko związane ze wzrostem cen czy robocizny, kary umowne za niewywiązanie się z terminu realizacji robót oraz zapas na roszczenia gwarancyjne - to powoduje, że w cenie 15-20% wyższej od metody gospodarczej dostaniesz dom wykonany z gorszych materiałów, za to będziesz ze wszystkim się zwracał do jednego gwaranta. Podstawą jest brać sensownych wykonawców, a nie narzekaczy - mój dom budowała: ekipa murarzy, ekipa dekarzy, dwaj tynkarze, 2x ekipa posadzkarzy (w garażu posadzki z betonu zacieranego robiła druga ekipa), hydraulik z pomocnikami (zarówno wewnątrz, jak i przyłącza ta sama ekipa), spece od studni głębinowej oraz ekipa od dociepleń, która także dokonała adaptacji poddasza użytkowego. Do tego jak trzeba było, to zamawiałem koparkę na własny koszt, bo miałem sprawdzonego człowieka, co w cenie za godzinę "drogiej" koparki robił tyle, co "tania" w trzy. Z majstrów wewnątrz robiących, to podłogi (kupiłem z montażem w cenie), schody drewniane (by je wykonać z taką precyzją zaoszczędziłbym może ze 4 tysiące, ale zmarnował rok z życia), drzwi wewnętrzne (wolałem wziąć z montażem, żeby mieć spokój z gwarancją i nie robić tego tygodniami ucząc się fachu) oraz meble kuchenne (zabudowa na wymiar do kuchni w literę C). Dało się to pogodzić, skoordynować, załatwić dostawy materiałów (tylko ekipie od dociepleń dałem wolną rękę w doborze klejów i tynków - Ceresit, ale pytając o cenę wyszło mi 5% drożej niż w hurtowni, z której brałem styropian, a która to hurtownia miała ww. materiały dość średniej jakości i nieznanych mi marek, więc nawet jak mieli prowizję od sprzedawcy, to za wiele "na boku" nie dorobili) i finalnie być zadowolonym z budowy. Mimo wszystko to dobry pomysł, bo robienie SSO różnymi ekipami to proszenie się o kłopoty, a samemu słabo się opłaca. To jednak ciężka praca w zmiennych warunkach pogodowych, a na tym etapie materiał to 70% ceny, więc oszczędności bywają... niezbyt imponujące. @TypowyZakolak: W 100% się podpisuję. Słyszałem też, że niektórzy murarze nie wykonują np. dociepleń fundamentu ani samej hydroizolacji i informują inwestora o tym, jak już zbrojenie pod fundamenty zalane. Mało kto wie, że stan "zero" potrafi na obecne realia, przy niezbyt dużym domu z ławami fundamentowymi (nie płyta) "wciągnąć" 50 000 PLN, gdzie efektów budowy poza hałdami ziemi w ogóle nie widać. A ja bardzo lubię budowę. Nie robię samemu niczego, ale zarządzanie takim projektem jest fajne, jak gra strategiczna na kompa. @TypowyZakolak: Mnie najbardziej wykańczały organizacje łańcucha dostaw, gdy zebrało się kilka ekip na budowie i dzień wcześniej mi powiedzieli, że czegoś na jutro potrzebują. Ale dało się to pogodzić nawet pracując w międzyczasie zawodowo. Generalnie czas budowy metodą gospodarczą także dość miło wspominam ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Podobny wątek założyłam na FK, ale liczę na to, że nie wszyscy, którzy udzielają się tutaj, piszą także na FK. Od jakiegoś czasu pomagam w pisaniu artukułów nt marketingu do czasopisma branżowego.

Nasz prezentowy przewodnik jest bardzo obszerny. Wybraliśmy 104 propozycje podarunków na Boże Narodzenie, które podzieliliśmy na osiem kategorii. W każdej z nich jeden produkt wyróżniliśmy szczególnie. Wspomniane kategorie to: Pewniaki Dla ukochanej Dla ukochanego Dla rodziców Dla malucha Dla nastolatka Dla krewnego W dobrym tonie W każdej z nich umieściliśmy zarówno rzeczy droższe, jak i tańsze, dzięki czemu każdy może wybrać coś w zakresie przewidzianego budżetu. Zobacz wszystkie propozycje i wybierz coś dla siebie. 1-13. Świąteczne pewniaki Szukasz prezentu dla osoby wybrednej albo po prostu dla kogoś, kogo nie znasz najlepiej? Tutaj nie trudno o wpadkę. Są jednak rzeczy, które są w stanie zadowolić dosłownie każdego. Wystarczy się zastanowić, co jest uniwersalne, przydatne zawsze czy aktualnie na czasie. Jedną z takich rzeczy są słuchawki bezprzewodowe AirPods. Są praktyczne, popularne i stanowią naprawdę szczodry podarunek. Poniżej zebraliśmy więcej propozycji, wśród których znajdziesz opcje nawet dla wybrednych osób. 14-26. Prezenty dla ukochanej Dla najdroższej kobiety w życiu wcale nie jest tak łatwo o wyjątkowy prezent, szczególnie przy dłuższym stażu związku. Mężczyźni z reguły popełniają błąd, skupiając się na rzeczach praktycznych, jak choćby kuchenne utensylia. Warto jednak zastanowić się, czego partnerka, żona czy dziewczyna pragnie. Jednym z pewniaków są perfumy Yves Saint Laurent Libre. Obok zapachu Chanel Coco Mademoiselle to najpopularniejsze perfumy na świecie. Zawsze dobrym pomysłem jest także biżuteria, szczególnie kolczyki, naszyjniki i bransoletki. Ponadto zegarek czy markowa torebka niemal na 100 proc. się sprawdzą. Pomyślmy też o zainteresowaniach ukochanej kobiety. 27-39. Prezenty dla ukochanego Każda kobieta przyzna, że wcale nie jest łatwo kupić prezent dla bliskiego mężczyzny, niezależnie od jego wieku i zainteresowań. Oklepane skarpetki, krawaty i alkohol rzadko kiedy sprawiają autentyczną radość. Co do zasady mężczyźni preferują rzeczy praktyczne, nie przepadają za ozdobami. Lubią też gadżety i elektronikę. Wydaje się, że do miana współczesnego "pewniaka" urósł smartwatch. Jest to coś, co chciałoby mieć wielu panów. Poza smartwatachami zebraliśmy 12 propozycji, które powinny zadowolić każdego mężczyznę. 40-52. Prezenty dla rodziców Rodzice to najbliższe osoby, z którymi wymieniamy się prezentami. Też wcale nie jest im łatwo coś kupić, czego jeszcze nie mają. Warto więc zainwestować w coś luksusowego, czego sobie zawsze odmawiali bądź spersonalizowanego. Tutaj szczególnie polecamy fotoksiążkę. Jest to doskonała pamiątka dla wszystkich rodziców. Poniżej zebraliśmy więcej propozycji prezentowych dla rodziców. 53-65. Prezenty dla malucha Dla najmłodszych dzieci jest stosunkowo łatwo kupić prezent. Najczęściej będą to praktyczne rzeczy wspierające rozwój malucha. Powinniśmy dopasować daną rzecz do wieku dziecka, gdyż potrzeby jednorocznego dziecka są zupełnie inne niż trzylatka. Wydaje się, że zawsze sprawdzi się komplet naczyń dziecięcych, który jest praktyczny i może sprawić dziecku radość. Zobacz jeszcze więcej propozycji prezentów dla najmłodszych. 66-78. Prezenty dla nastolatka Dużo trudniej jest już kupić trafiony prezent dla nastolatka. Gusta młodych ludzi zmieniają się w zawrotnym tempie. Do tego chcą mieć to co widzą u swoich rówieśników, u influencerów i w reklamach. Z pewnością dobrym pomysłem na prezent jest aparat natychmiastowy. Urządzenia te przeżywają teraz prawdziwy renesans wśród nastolatków. Co jeszcze można podarować młodej osobie? Poniżej kilka propozycji. 79-91. Prezenty dla krewnych i znajomych Krewni i znajomi to bardzo kłopotliwe osoby do obdarowywania. Jeśli nie jesteśmy z kimś blisko, zazwyczaj trudno trafić w gust tej osoby. Jednocześnie nie jesteśmy skłonni wydawać zbyt dużo, choć wciąż nie chcemy uchodzić za sknery. Jak wyjść z twarzą z tego potrzasku? Zawsze dobrym pomysłem jest podarowanie wysokiej jakości produktu spożywczego, który wiemy, że znajdzie zastosowanie. Nie chodzi jednak o czekoladowe Mikołaje, a jakościową oliwę z oliwek, herbatę, kawę czy ocet balsamiczny. Poniżej zamieszczamy jeszcze więcej propozycji. 92-104. Prezenty w dobrym tonie Na koniec zostają pomysły na prezenty dla osób, którym chcemy zaimponować. Są to jakościowe rzeczy od dobrych marek, które z pewnością zrobią wrażenie na śledzących trendy i inwertujących się designem. Jedną z takich rzeczy jest niezaprzeczalnie wyciskarka do cytrusów Juicy Salif marki Alessi. Jest to ikona designu, a do tego w stosunkowo przystępnej cenie. Poniżej więcej rzeczy, którymi można wywrzeć wrażenie na obdarowywanym. Przeczytaj także: Prezenty dla małej fanki "Krainy Lodu" w dobrych cenach Co dać, żeby zaimponować? Pomysły na prezenty świąteczne, którą zrobią wrażenie LEGO w niższych cenach na Black Friday. Spraw dziecku radość na święta

WJ3Ft. 217 349 193 446 198 385 77 481 208

co kupic osobie ktorej sie nie zna